Monemwazja, czyli na końcu świata

Wśród najromantyczniejszych miejsc na Peloponezie Greczynki wymieniają w pierwszej kolejności Monemwazję. Z dala od utartych turystycznych szlaków, z dobrym zapleczem hotelarskim, skalista wysepka jest idealnym miejscem na weekend we dwoje. 

romantyczna_monemwazja

Gefira, małe miasteczko, może bardziej wieś. Pensjonaty, hotele, kilka knajpek. Wszystkie ulice schodzą się w jednym punkcie – przy grobli, prowadzącej z lądu na miniaturową wyspę. Wybudowana przez Bizantyjczyków droga jest jedynym przejściem suchą stopą – moni emvasis – do kamiennej Monemwazji. Od grobli aż pod mury wiekowego miasta jedzie się wygodną asfaltową ulicą, z której roztacza się miły oku widok na górzysty ląd. Wieczorem, po zachodzie słońca, jest ona klimatycznie oświetlona.

monemwazja_detale

Od ścian kamiennych domów odbija się echo stukotu końskich kopyt. Nawet dziś jest to jedyny środek transportu, którym można dostarczyć materiały budowlane do wyżej położonych części miasta. Na pierwszy rzut oka zupełne odludzie. Mimo to, Monemwazja przez wieki kwitła – dosłownie i w przenośni – dzięki łagodnemu południowemu klimatowi oraz położeniu na morskiej drodze do Konstantynopola.

monemwazja_waskie_uliczki

Miasto dzieli się na Górne i Dolne. W pierwszym główną atrakcją są ruiny dawnych fortyfikacji oraz roztaczające się widoki (niestety, muszę uwierzyć na słowo, ponieważ obecnie Górne Miasto jest niedostępne dla odwiedzających ze względu na trwające prace rekonstrukcyjne), w drugim – malowniczy labirynt uliczek i zaułków, w których aż się chce zgubić.

monemwazja_miasto_naskale

Prawdziwe życie w Monemwazji najpierw zwolniło, a potem zupełnie zamarło na początku ubiegłego wieku. Wtedy wyprowadzili się stąd ostatni mieszkańcy Górnego Miasta, natomiast Dolne zaczęło się przekształcać w miasteczko dla turystów, z kawiarniami, kwaterami do wynajęcia, hotelami z widokiem na morze. Ulice, które kiedyś przemierzały objuczone (często zrabowanym przez korsarzy) towarem osiołki, zapełnił gwar turystów.

monemwazja_kot

Tym bardziej się cieszę, że odwiedzam Monemwazję późną jesienią, która na południu Grecji wcale nie oznacza ponurego nieba i ziąbu. Bez pośpiechu popijam kawę, głaszczę koty, zaglądam do podwórek kamiennych domów. W czasach świetności mieszkało tu 50-60 tysięcy osób. Teraz duża część budynków, szczególnie tych położonych dalej od centralnego placu, jest zniszczona i zupełnie opuszczona.

wschod_slonca_monemwazja

Informacje praktyczne

Zakwaterowanie: ceny hoteli bezpośrednio na wyspie są dość wysokie, ale atmosfera wiekowego miasta oraz piękny widok na morze jest tego wart. Mniej zapłacimy za zakwaterowanie na lądzie. W Gefirze i wzdłuż wybrzeża jest bogata i zróżnicowana baza hotelowa: od niedrogich pokoi w pensjonatach po apartamenty z dużymi tarasami. Z lądu do Monemwazji prowadzi grobla, a z niemal każdego miejsca w Gefirze do wyspy jest odległosć maksymalnie kilkunastominutowego spaceru.

Gastronomia: w Monemwazji znajduje się kilka restauracji i kawiarni. Rozpościera się z nich niesamowity widok na morze i ląd, ale trzeba się liczyć z towarzystwem kotów. Wprawdzie obsługa regularnie je przegania bambusowymi grzechotkami, zwabia je jednak zapach i przyjaźnie nastawieni turyści. Na lądzie znajdziemy sporo greckich tawern z najpopularniejszymi przekąskami w rozsądnych cenach. Przy drodze do Aten, niemal na wylocie z Gefiry, znajduje się supermarket spożywczy.