Jak odkryłam Peloponez?

O kamienisty brzeg uderzają turkusowe fale. Choć koniec października, pogoda jest pięknie słoneczna, więc z ogromną przyjemnością wygrzewam się na ławce. Z oddali dobiega mnie dźwięk motoru małej barki. Obserwuję góry po drugiej stronie zatoki i zastanawiam się, ile czasu zajęłoby takiemu stateczku dotarcie na przeciwległy brzeg. 

Ten obraz na długo zachowam w mojej pamięci. W Xylokastro, małej mieścinie na północy Peloponezu, spędziłam pół roku i w drodze do pracy, prawie codziennie, siadałam na wspomnianej ławce, spod przymkniętych powiek podglądałam spieszących (lub niekoniecznie) ludzi. Ogromna zmiana dla kogoś urodzonego w stolicy i od wielu lat mieszkającego w jednej z największych metropolii Polski.

Gdy zdecydowałam, że wyjeżdżam na wolontariat do Grecji, w ogóle nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. A tym bardziej na Peloponezie, o którym wiedziałam tyle co nic. Tym łatwiej poddałam się urokowi tego miejsca. Serdeczności ludzi, pięknu krajobrazów, smakowi świeżych pomarańczy, zapachom kwitnących aż do zimy kwiatów.

o_mnie

Oddaję w Wasze ręce stronę trochę nietypową, opowiadającą o Peloponezie, jakim go zobaczyłam ja. Zdjęcia, informacje i moje wrażenia potraktujcie jako punkt wyjściowy do własnego poznawania tego zakątka Europy.

Zachęcam również do dzielenia się wspomnieniami z podróży po greckim półwyspie, praktycznymi wskazówkami, co jeszcze warto zobaczyć – bezpośrednio w komentarzach lub mailowo ana.matusevic[at]gmail.com.